czwartek, 12 grudnia 2013

Bangkok



Nadal odkrywam uroki Bangkoku. Jestem tu już dziesięć dni i ciągle znajduję coś nowego, poza jedzeniem oczywiście :)

Przepływam się tramwajem wodnym, który ma trzydzieści kilka stacji. Dwie stacje końcowe, obie po prawej stronie rzeki. Jedno miasto - dwa światy. Z jednej strony turystyczny z ogromnym centrum handlowym i wielkim kołem, które wynosi turystów wysoko w górę. Z drugiej, noszący znamiona małego miasteczka, ze społecznością, która rzadko ma kontakt z turystami.

Na turystyczny koniec zabrał mnie pan z grzebieniem we włosach, był też reżyser kina akcji, po rozmiarach kamery wnoszę. Na miejscu turysta może robić zdjęcia ze wszystkim, nawet bałwana ulepili, tramwaj na gumowych kołach przywlekli i porozrzucali beczki z jackiem. Gdyby Was zainteresowało na co patrzą trzej mędrcy, to zrobiłem zdjęcia oczami każdego z nich... . Jak przechodziłem obok walczących o wolność "statue", okazało się, że właśnie ją ktoś uwolnił i do kibla wyszła. Później wróciłem sprawdzić jak wygląda, ona, ta statua.
Jest też miejsce, w którym sobie kłódkę można na płocie zamknąć,ciekawe co z kluczykiem robią? Do rzeki wrzucają? Połykają? Z innych ciekawostek paszport, prawie jak polsatu, automat z napojami w toalecie, schron przeciwlotniczy. Zgrywusy, ci tajowie..żeby taką rejestrację trzepnąć na furze.

Dla kontrastu zdjęcia z ostatniej stacji, na której przywitał przywitał mnie pan w kaloszkach.

Przy komentarzu do Grand Palace, nie wspominałem o tym, a teraz jak już zobaczyłem to uważam, że warto. Wraz z biletami do Grand Palace dostaliśmy dodatkowe dwa biletu na wystawę monet (która jest przy wejściu do grand palace) i bilet do Vimanmek Mansion do wykorzystania w ciągu 7 dni od daty wizyty w Grandzie. Vivamanek :) to taki domek, jak głoszą napisy największy na świecie wykonany z dębu indyjskiego, a w środku z perspektywy korytarza można oglądać jak mieli urządzone pokoje. Na terenie dworku jest sporo obiektów z różnymi wystawami, ale taka jedna która mnie by najbardziej zainteresowała - znaleziska z wraków okrętów była w remoncie. Jest też zamczysko z wystawą dzieł sztuki i obrazów. Zacząłem od zamczyska, nie wiedząc, że to też na tym terenie jest. Przypadkiem na niego wpadłem bo od drugiej strony przyszedłem, przez obóz zamieszkowców i pomnik Ramy któregośtam (to ten na białym koniu ;)). Zakaz robienia zdjęć w grand palace to pikuś...tutaj, zamykasz wszystko w lockerach, bramki z piszczałkami, ochrona z wykrywaczami, kamery w każdym pomieszczeniu. Do takich dwóch mniej strzeżonych udało mi się telefon przemycić i coś na szybko uwieczniłem. Lalki-podarki z innych Państw i lektykę – jak ją zobaczyłem to pomyślałem jak można takim obdartusem króla nosić. Wszedłem też do kotłowni...gdyby tylko wiedzieli, że ja im dokumentację zdjęciową krzeseł zrobiłem....:) Obowiązują stroje galowe do pomieszczeń wchodzi się bez butów, a w środku ogrodu przed samym, zamkiem barak postawili, chyba nie mają tu naczelnego konserwatora zabytków...  
Dodatkowo smaczku dodają kolędy puszczane z głośników, silent night w takich okolicznościach przyrody brzmi co najmniej dziwnie. :)
Na koniec kilka wrzutek z ulicy. Panowie, którzy mają wszystko pod ręką, nawet parasol. Pan filmowiec z projektorem, ręczną przewijarką do wybranego momentu i system dolby surround. Fabryka meet balls, przyczajony za lowelkiem, sesja zdjęciowa u producenta lodów i inne. :)