Spakowany, czytaj plecak we worku. Podjechał po mnie tuktukowiec, żeby mnie do tego busa zabrać. Więc się z tym moim workiem musiał zmierzyć. Mogłem sam przejść, bo bus czekał przy stacji 20 metrów dalej, ale wtedy do worka bym się zapakował przed nadaniem bagażu.
Nie mogłem
uwierzyć ile taki bydłobus może ludzi pomieścić. Myślałem, że takie rzeczy to tylko na bicie rekordów. Najpierw
siadali w normalnym ustawieniu siedzeń, później kierowca je poodwracał, żeby jeszcze
więcej towaru wlazło.
Jak wsiadałem
jeszcze było luźno. Przewidując, że może to może się zmienić usiadłem na
pojedynczym siedzeniu. Na kanapie obok siedział dziadek. Najpierw zjadł ryż ze
świnią, musiało być na otro, bo pociągał do tego nosem, jak zjadł wysmarkał się
w firankę. Na koniec zjadł zbuka i wyrzucił skorupki na podłogę.
Oni tu
jedzą takie zgniłe jajka, albo jajka kacze z kaczuszką w środku. Nie umiem
jeszcze ich odróżniać. Jak mam ochotę na gotowane jajko to je sobie kupuję i
gotuję. Ale trzeba być czujnym, żeby zbuka nie kupić albo kaczuszki w pakiecie.
Jego
towarzyszka, babka w piżamce, podczas jazdy smarowała się jakimś
śmierdziejstwem. Dzięki Bogu to niedaleko i jechałem z kartoflami tylko ze dwie
godziny.
Tradycyjnie
pierwszego dnia połaziłem po mieście, obszedłem położone niedaleko jeziorko –
miejsce spotkań lokalnej społeczności.
Następnego
dnia wziąłem skuterek, najpierw pojechałem pooglądać wodospady, a później nad Yeak Laom lake.
Twierdzili,
że nie da się bezpośrednio z wodospadów tam dojechać. Jak to się nie da? Na mapie
droga po prostokącie jak malowana stoi. W ciągu kilku minut znalazłem się nad
jeziorem. Z pomocą wujka googla, bo podpowiedział gdzie skręcić.
Jezioro
czad. Prawie 50 metrów głębokości, woda jak na Zakrzówku, nawet boja jest na środku. Wielce prawdopodobne, że nikt
tam jeszcze nie nurkował. Ja chętnie zorganizuję pierwszą ekspedycję naukową w celu eksploracji tego akwenu. Ktoś się pisze?
Chyba nie umiem zdjęć panoramicznych robić, więc nagrałem film z panoramą. Jeszcze przed południem było gdy przyjechałem, a zostałem do wieczora. Siedziałem na pomoście i cieszyłem się wodą. Popływałem też trochę po przywiązaniu na kłódkę plecaka do pomostu. Po południu zrobiło się tłoczno, dzieciaki ze szkoły przylazły… wtedy pojechałem na obiad. Po powrocie poszedłem brzegiem dookoła, raz w jedną raz w drugą, żeby mi nic nie umknęło. Chciałem zobaczyć sunset, bo akurat tam gdzie słońce powinno zajść widziałem prześwit pomiędzy chmurami. Na sam sunset się rozpadało, więc zdjęcia sunset, a jezioro w deszczu.
Chyba nie umiem zdjęć panoramicznych robić, więc nagrałem film z panoramą. Jeszcze przed południem było gdy przyjechałem, a zostałem do wieczora. Siedziałem na pomoście i cieszyłem się wodą. Popływałem też trochę po przywiązaniu na kłódkę plecaka do pomostu. Po południu zrobiło się tłoczno, dzieciaki ze szkoły przylazły… wtedy pojechałem na obiad. Po powrocie poszedłem brzegiem dookoła, raz w jedną raz w drugą, żeby mi nic nie umknęło. Chciałem zobaczyć sunset, bo akurat tam gdzie słońce powinno zajść widziałem prześwit pomiędzy chmurami. Na sam sunset się rozpadało, więc zdjęcia sunset, a jezioro w deszczu.
Tego dnia
zdecydowałem, że pojadę bezpośrednio do Phnom Penh po wizę. Kratie od PP jest
na 4h jazdy, więc jeszcze mogę przyjechać. Będę miał więcej czasu i bez
napinki. Gdybym po drodze pojechał do Kraty, miałbym tylko jeden dzień na
miejscu i jeden dzień na załatwienie wizy, a przed nowym rokiem, to byłoby za
bardzo na styk. Bus przejeżdża przez Kratie, mogłem sobie zobaczyć jak
spędzę ostatnie dni w Kambodży. Ostatnie, bo Pani z biura turystycznego okazała
się być rodowitą Kratowianką i rozrysowała mi siatkę połączeń z Sajgonem.
Na tej
trasie jeździ VIP bus, z wifi i zajmuje mu to niecałe 8h, prawdziwy express jak
na tamtejsze warunki. Niestety jak na razie obsługują tylko kilka tras. Kupiłem
bilet na za dwa dni. Ponieważ liczba miejsc jest ograniczona bilety rozchodzą
się jak ciepłe bułeczki. W takim układzie, w środę będę w PP i mam dwa dni na
załatwienie wizy.
Im tu się
chyba sufit na głowę urwał. W okresie przed nowokmerskorocznym podnieśli ceny
wszystkich biletów o kilka dolcy. Teraz mają ceny bliskie VIP przewoźnika. Co
białego turystę ten ich nowy rok obchodzi. Pakują go do bydłowozu z niewiadomą
liczbą pasażerów i chcą żeby zapłacił jak za zboże. Do Phnom Penh 12h za 15USD,
a wifi bus $17. Do Kratie 5h - $11 vs 3h – $12.
Skoro już
wiedziałam, że zostaję, następnego dnia znowu sobie wziąłem motorek i
pojechałem na wycieczkę w stronę rzeki. Tam przeprawiłem się promem na drugą
stronę i pojeździłem też chwilę za rzeką.
Natrafiłem
na znak przejście dla pieszych. W dwie strony, oba znaki w krzakach i za przejściem
dla pieszych.
We wsi
wieczorem były śpiewy na scenie. Obok różnych atrakcji strzelnica. Szczelali z
plastikowych korków. Był jeden mistrz w białej skajce co te korki lizał zanim
je na lufę nabił…Pośliniony lepiej leciał? Aż rano poszedłem, żeby zdjęcia
porobić tego sprzętu.
Coś mieli
nie tak z generatorem dymu, jak go włączyli to artysta nagle znikał we mgle. W trakcie
występów się rozpadało i była akcja ewakuacja. Ja wcześniej schowałem się pod
daszkiem i mogłem sobie to nagrać. Deszcz padał krótko, więc wróciłem do
filmowania. Gdy tak stałem z boku zaprosili mnie do stolika panowie z budowy.
Wiem, bo się pochwalili, który budynek stawiają. Jedyny taki wysoki w okolicy,
było go widać również spod sceny.
Przy jednym
z wodospadów przyjrzałem się jak panowie dach układają. Płytki mają na jednym
końcu haczyki, za który się dachówkę zaczepia o szkielet dachu.
Zamówiłem
sobie bagietkę w jednej takiej budce na kółkach. Ona jakaś taka inna była. Pani
podgrzewała je w garnku w oleju. Będę uważał na takie budki, które nie mają
grilla do podgrzewania bułki.